niedziela, 20 marca 2011

...kurs szyper wyznaczy na Portland i Wight...

Ha! Gdy wiele lat temu śpiewaliśmy szanty, ani do głowy mi nie przyszło zastanawiać się, co to jest to Portland ani gdzie znajduje się Wight, na które zostanie wyznaczony kurs... Aż nagle wczoraj pojechaliśmy do Portland. Bezwiednie nuciłam sobie ten jeden wers, aż wreszcie go skojarzyłam z celem podróży...
No właśnie... Isle of Wight leży niemal rzut beretem od naszej chałupy, z Portsmouth widać ją jak na dłoni, można się przewieźć na jednodniową, samochodową wycieczkę promem w cztery osoby za około 40 funtów! Na pewno tam pojedziemy, bo ze zdjęć można wnosić, że warto (aczkolwiek to musi być straszne zoo w sezonie turystycznym...). O, proszę - blisko, prawda?

Portland leży nieco dalej na południe, jechaliśmy tam jakieś półtorej godziny. Jak sprawdziłam sobie w Wikipedii, kiedyś również była to wyspa, ale ze względu na pewne zasadnicze walory (duże zasoby skał wapiennych, znaczenie strategiczne...) usypano tam wąską groblę i zbudowano drogę (która zresztą co jakiś czas jest zmywana do morza i trzeba ją budować na nowo).Tutaj na mapce:
Na zielono zaznaczona jest szosa na grobli, a ten długi, biały pas to jedna z najdłuższych naturalnych plaż świata, Chesil Beach. Jak widać, jest niezwykła, bo za nią jest jeszcze morze. Nie jestem geologiem i nie zamierzam wgłębiać się w to, jak powstał taki cud natury ;-) Tak wygląda z klifu na Portland:
 
 
Samo Portland jest wysokie, Wiki twierdzi, że w najwyższym miejscu nawet 151 m n.p.m. Tam nie byliśmy, ale z klifów widok rzeczywiście jest imponujący:
 
 
 
 
 
 
 
 

Niestety, strategiczne znaczenie wyspy (hmm, obecnie półwyspu) ma ogromny wpływ na jej wygląd. Początkowo ścieżka wzdłuż wybrzeża prowadziła przez malownicze okolice, po jednej stronie przepaść do morza, po drugiej stare wyrobiska kamieniołomów... Jednakże potem wyszło szydło z wora: Portland to baza wojskowa, obecnie bodajże zamknięta, ale pozostałości straszą:
 
 
 
 
Obecnie są tam jakieś fabryki i centra biznesu. A na samym końcu wyspy, na cyplu zwanym Portland Bill, stoją dwie latarnie morskie, wokół których toczy się życie turystyczne, dzikie tłumy ludzi przewalają się po skałach. Wczoraj jeszcze nie było źle, bo to nie sezon, więc dało się zrobić foty niezbyt skażone ludzką stonką ;-)
 
 

Niemniej jednak teren został zakwalifikowany jako miejsce atrakcyjne turystycznie i wypoczynkowo. Przeraża nas to nieco, gdyż 'wypoczynek' wygląda tu przedziwnie, ludzie przyjeżdżają tu sobie i spędzają czas w takich oto ekskluzywnych domkach, są ich dziesiątki jeden przy drugim:
Co prawda widoki mają naprawdę ładne:
 
 
No, ale wypoczynek w dzikim tłumie wrzeszczących ludzi, gdy sąsiad z sąsiedniej szopy wyciągając nogi na leżaku wchodzi na cudzy teren... Abstrahując od estetyki tych bud, bo polskie domki kempingowe nad Jeziorem Żywieckim jawią się jako szczyt kunsztu architektonicznego, nie mówiąc o tym, że są jakoś planowo rozstawione po terenie. Dziwne, nie do ogarnięcia dla mnie ;-)

Aha, oczywiście na Portland również zaczęła się wiosna:
 
 I, hihih, baletnice wyszły z norek :-))))

Wycieczka fajna, chociaż przytarły mnie buty i pod koniec lazłam jak terminator. I było szalenie słonecznie, poszłam spać przed 22, zmęczona, z lekkim udarem słonecznym ;-)

3 komentarze:

  1. Aga. Rób mi tak jeszcze! Aż mi kości zaczęły piszczeć z tęsknoty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaproszenie otwarte, Siostro, nawiasem - marzec się kończy, w marcu miałaś być... No, ale są inne miesiące, sugerowałabym maj, przyjeżdżaj!

    OdpowiedzUsuń