sobota, 30 listopada 2013

Jesiennie...

Spędzam czas w domu, głównie. Jak Kuba wraca z pracy, rozmawiamy o tym, że czas zamieszkać u siebie. Pod uwagę bierzemy głównie Basingstoke, rzut beretem od Reading. Byliśmy tam w zeszłą sobotę, a ponadto ja we wtorek przeszłam się po tamtejszych agencjach pracy i zagaiłam do pani w polskim sklepie, co wywiesiła ogłoszenie, że szuka pracownika. Miło nam się rozmawiało, bo fajna babka, ale do pracy mnie nie przyjmie, bo zapytała o CV i jej dałam. Heh. Niby wiem, że jestem zajebista, ale nie umiem sama siebie przekonać. Prochów nie jadam. Uznałam, że wolę mieć doła, niż zobojętnieć na wszystko. Przedwczoraj dzwoniła headhunterka, miała pracę w Belfaście. Trochę daleko ;)

Ale niedawno oglądałam Hobbita (przypomnienie przed kolejną częścią, co w grudniu będzie!) i po raz kolejny poczułam się hobbitem z krwi i kości. O, proszę:
Piosenkę już tu odtwarzałam:

piątek, 15 listopada 2013

Update...

...do posta o małym różowym.

Znalazłam zdjęcie klasowe, wykadrowałam,  i oto małe różowe. Wyjątkowo nie na różowo, peszek:
Dla przypomnienia Dolores Umbridge:

Do wpisu mnie natchnęła Goha P., która wstawiła na FB linka do zdjęć z jej klasowego spotkania po latach. Dwudziestu latach. Linka nie dam tu, bo ochrona danych osobowych, ale z szoku się jeszcze nie otrząsnęłam. Z biedą rozpoznałam trzy osoby (poza Gohą), a następnie zostałam poinformowana przez Comara, kto tam jeszcze jest na tych fociach i nadal nie jestem przekonana. Ale Comar zapewniła mnie, że ja wcale nie wyglądam tak staro i paskudnie, i z całej siły staram się jej wierzyć, bo co mi zostało... (Comar też nie wygląda staro i paskudnie, przysięgam!)

A żeby się nieco pocieszyć, że z wiekiem wcale niekoniecznie się traci na wyglądzie, zaprezentuję tu moje klasowe zdjęcia. To z czwartej klasy (z małym różowym fioletowym). Gdyby ktoś miał wątpliwości, ja jestem na samej górze po prawej, obok tych dorysowanych:
I z klasy drugiej (ja w rzędzie środkowym, trzecia z lewej):
A tu z Comarem (i wal się na ryj, nie usunę!):

No i mam zagwozdkę: czy wsiurstwo to znak tamtych czasów? Czy obecne pokolenie czwartoklasistów za dwadzieścia lat będzie patrzyło z niedowierzaniem na stare foty i zastanawiało się, ossssochodzi? Mam kontakt z osiemnasto-, dwudziestolatkami i ich zdjęcia nie wywołują u mnie uśmiechu politowania. A te i owszem. I trochę wilgoci w kącikach oczu też...

No dobra. Tu miałam osiemnaście lat i opryszczkę:
A tu zaczynałam studia, bodajże pierwsze (jakby ktoś  nie wiedział, najpierw byłam na uniwerku, dopiero potem na polibudzie). Bursztynowe kolczyki hand made:
Aktualne można znaleźć w poprzednim poście. Tam też mam opryszczkę.

Update do update: obecne pokolenie kończące LO to trzecioklasiści (chyba).

środa, 6 listopada 2013

Sprzed tygodnia

Zapomniałam się pochwalić w przedostatnią niedzielę, że pojadłam jagód (chociaż poszliśmy do lasu grzybów szukać). No to parę fot z końca października:
I kilka z początku listopada:

Oda do garnuszka

Poczytałam sobie u Kaliny o kaflowych piecach i włączyła mi się porcja własnych wspomnień z dzieciństwa... Piece też były, u Dziadków w Strzelinie -  jeden zielony, drugi żółtawo-brązowy. Zwykłe piece, bez żadnych dekoracji, ale świetnie grzały plecy, jak się człowiek oparł :) U Dziadków w Szklarach była węglowa kuchnia i bardzo ją lubiłam, bo można było na niej piec pokrojone w plastry ziemniaki i kawałki makaronowych placków wysępionych od Babci. Latem Dziadek suszył tam grzyby i orzechy, hah... Człowiek, ten małoletni, czas mierzył od urodzin do Mikołajek, a potem do Gwiazdki, ferii, wakacji... Nie było wtedy nic ważniejszego :)

A najlepiej śpiewa o tym Robert Kasprzycki w 'Odzie do garnuszka':

Miałam kiedyś taki garnuszek: emaliowany, poobijany, z niebieskim obrazkiem. Na obrazku był żuczek, a z drugiej strony był wierszyk:
Idzie żuczek przez borek,
niesie w garści toporek.
Grzybka zetnie ciachu, ciachu
do samego aże piachu!

Kubeczek ukradłam (no, powiedzmy, że zamieniłam na inny, bez obrazka) w Chatce Studenckiej na Pietraszonce i, niestety, zapomniałam go spakować, gdy wyprowadzaliśmy się z Polski do UK. Szkoda...
Szkoda też, że mam mało zdjęć.