...do posta o
małym różowym.
Znalazłam zdjęcie klasowe, wykadrowałam, i oto małe różowe. Wyjątkowo nie na różowo, peszek:
Dla przypomnienia Dolores Umbridge:
Do wpisu mnie natchnęła Goha P., która wstawiła na FB linka do zdjęć z jej klasowego spotkania po latach. Dwudziestu latach. Linka nie dam tu, bo ochrona danych osobowych, ale z szoku się jeszcze nie otrząsnęłam. Z biedą rozpoznałam trzy osoby (poza Gohą), a następnie zostałam poinformowana przez Comara, kto tam jeszcze jest na tych fociach i nadal nie jestem przekonana. Ale Comar zapewniła mnie, że ja wcale nie wyglądam tak staro i paskudnie, i z całej siły staram się jej wierzyć, bo co mi zostało... (Comar też nie wygląda staro i paskudnie, przysięgam!)
A żeby się nieco pocieszyć, że z wiekiem wcale niekoniecznie się traci na wyglądzie, zaprezentuję tu moje klasowe zdjęcia. To z czwartej klasy (z małym różowym fioletowym). Gdyby ktoś miał wątpliwości, ja jestem na samej górze po prawej, obok tych dorysowanych:
I z klasy drugiej (ja w rzędzie środkowym, trzecia z lewej):
A tu z Comarem (i wal się na ryj, nie usunę!):
No i mam zagwozdkę: czy wsiurstwo to znak tamtych czasów? Czy obecne pokolenie czwartoklasistów za dwadzieścia lat będzie patrzyło z niedowierzaniem na stare foty i zastanawiało się, ossssochodzi? Mam kontakt z osiemnasto-, dwudziestolatkami i ich zdjęcia nie wywołują u mnie uśmiechu politowania. A te i owszem. I trochę wilgoci w kącikach oczu też...
No dobra. Tu miałam osiemnaście lat i opryszczkę:
A tu zaczynałam studia, bodajże pierwsze (jakby ktoś nie wiedział, najpierw byłam na uniwerku, dopiero potem na polibudzie). Bursztynowe kolczyki hand made:
Aktualne można znaleźć w poprzednim poście. Tam też mam opryszczkę.
Update do update: obecne pokolenie kończące LO to trzecioklasiści (chyba).