sobota, 31 grudnia 2011

Nic do marzeń, nic do żalu...

...kiedy Stary z Nowym wznoszą toast...
NASZA BASIA KOCHANA / Piosenka Na Nowy Rok

niedziela, 25 grudnia 2011

Wesołych Świąt...

...i zdrowej Merry Christmas :-/

Ugotowałam trochę jedzenia, poprzyprawiałam na wiwat, a że mam wprawę, to podobno nawet dobre było - znaczy uszka, barszcz, ryba i co tam jeszcze. Ja nie czuję smaku potraw, jestem bardzo chora i charczę. Lojalnie uprzedziłam gości, że jak przyjadą, to się zadżumią, no - ale jak powiedziała Sylwia - ja miałam barszcz, a oni nie, więc zdecydowali się zaryzykować. Obecnie barszczu nie ma już ani uszek, krokietów ni ryby, Kuba też rzęzi, a Kisiele pojechali.

Jeśli komuś przykro, że nie dostał ode mnie życzeń świątecznych, to mnie też jest przykro. Wesołych i zdrowych, i takie tam, a ja sobie idę porzęzić pod kołdrę. Może do sylwestra minie mi to parszywe coś, cokolwiek to jest (angielski lekarz powiedział, że nic takiego i nawet paracetamolu mi nie zalecił).

Tu nasza 40-centymetrowa choinka, bez lampy błyskowej focia i z lampą. Tak czy siak, zdjęcia do niczego.

piątek, 16 grudnia 2011

Przepis na zakiepankę!

Zakiepankę robi się tak:
1. Stawia się do gotowania na parze warzywa dla Kubusia. Wrzuca się do gara kawałki kalafiora i brokuła, mrożoną brukselkę, minikukurydzki, brukiew.
2. Warzywa się gotują i gotują, aż stają się ZA miękkie.
3. Kuba dzwoni, że spóźni się dwie godziny, bo stoi w korku jak stąd dotąd.
4. Warzywa robią się zimne i rozciapane.
5. Następnego dnia po południu ugniata się wyżej wymienione warzywa tłuczkiem do ziemniaków, dodaje połamany (ale nie za drobno) groszek ptysiowy i również połamaną bagietkę (nie bułkę tartą, bo to drobne jest i nijakie) - proporcje do obczajenia na własną rękę.
6. Dodaje się przypraw, startego żółtego sera, resztkę groszku z puszki i ze dwa jajka, miesza toto wszystko razem i zapieka.

Cudo! Jak się nie ma Kubusia, to można rozgotować tylko sobie i niekoniecznie powyższy zestaw warzyw. Podejrzewam, że marchew, seler czy pietrucha też by miały wzięcie. W miksie z brukselką, zdecydowanie.

Grudzień

Tak sobie przypomniałam znienacka, że bloga mam i trzeba go czasem odkurzyć... Jakoś brakuje mi weny, to przez jesienną chandrę, no ale wkrótce będzie zima, a wtedy jest lepiej, bo zaczynają się wydłużać dni. Na razie piosenka zimowa - już tradycyjnie - z nadchodzącą nową porą roku grupa Pod Strzechą i 'Zimowa Opowieść':


Zaczęłam wolontaryjną pracę, prowadzę zajęcia tak zwane twórcze z grupą uzależnionych Anglików. Od czego konkretnie uzależnionych, nie wiem, pewnie od alkoholu, może od dragów, może od tego i tego... Grupa jest mała, w porywach pięć osób i przychodzą różnie, ale są bardzo mili i cieszą się, jak ich chwalę. Nie rozumiem ich prawie nic, bo mówią szybko i byle jak, ale powiedzieli mi wczoraj, że mój inglisz się poprawił ;-) Robiliśmy razem kartki świąteczne i dekoracje na Merry Christmas, oto parę fotek:



 To na tablicy to listy deklarujące zerwanie z nałogiem. Simi, która jest menadżerką w Cranstoun, chce z nich zrobić książkę, i pewnie dam się w to wmanewrować... Śmierć frajerom :-/

A na własny użytek zrobiłam parę bombek i butelkę w ptaszki. Są naprawdę ładne, chociaż zdjęcia zrobiłam w pośpiechu i przy kiepskim świetle, więc raczej nikogo nie urzekną te moje drobiazgi:

Docelowo nie będą wisieć na tej choineczce, bo ona ma zaledwie ze 40 cm wysokości i aż się pod nimi ugina ;-)