Znalazłam tę piosenkę od nowa i jest piękna :)
Grzybowo poddaliśmy się już zupełnie. Nie ma grzybów, mimo że jest jesień, mgły, mżawki, błota oraz pajęczyny w rosie i melancholii...
A z grzybów to tylko takie, niezbyt jadalne:
I wczoraj, i dzisiaj usiłowaliśmy zwiedzać plenery. Wracaliśmy w błocie po kolana i z kilogramami ziemi na butach. Porównywałam klimaty do wrześniowej wycieczki na Skrzyczne i z żalem stwierdzam, że jednak strasznie brakuje nam tutaj gór, a chociażby górek... Ale coś z tej beskidzkiej wyprawy mi pozostało - charczę i rzężę konkursowo. Nie przechodzi.
niedziela, 21 października 2012
poniedziałek, 8 października 2012
Wino
Pojechaliśmy w sobotę 'na grzyby', ale w tym roku grzybów nie ma nic a nic, w każdym razie w tej części UK. Rozpacz mnie ogarnia, bom skończyła zeszłoroczne zapasy, ostała mi się ledwo garstka do uszek. Grzybów nima i już. A kasztany jadalne puste w środku. Taka wiosna, takie lato, a i jesień nie lepsza...
Za całą zdobycz mam ok. kilograma głogu. Dobre i to, zamierzam nastawić wino według przepisu z tej strony o winach. Poprzednie wina, z ostatniego lipca, dochodzą do siebie. To bardziej różowe jest za słodkie, to bardziej żółte całkiem w porządku. Niech sobie podojrzewają póki co.
Dla własnej pamięci przeliczyłam proporcje z przepisu i sobie wkleję:
Heh, strasznie maleńkie te moje butle...
Tak przy okazji zajrzałam do Wikipedii i się dowiedziałam bez większego zaskoczenia, że głóg należy do rodziny różowatych - tak jak róże, jabłonie, śliwy, wiśnie, czereśnie i grusze. Ale przynależność do tej rodziny jeżyn, malin i poziomek, a także pigwy i aronii, mocno mnie zdziwiła.
Za całą zdobycz mam ok. kilograma głogu. Dobre i to, zamierzam nastawić wino według przepisu z tej strony o winach. Poprzednie wina, z ostatniego lipca, dochodzą do siebie. To bardziej różowe jest za słodkie, to bardziej żółte całkiem w porządku. Niech sobie podojrzewają póki co.
Dla własnej pamięci przeliczyłam proporcje z przepisu i sobie wkleję:
1. 5 kg wymytych i osuszonych owoców gnieciemy wałkiem na stolnicy lub miażdżymy w kamiennym naczyniu. Następnie owoce wsypujemy do balona, zalewamy 10 l przegotowanej i ostudzonej wody, dodajemy 1 kg cukru, 8 g pożywki i matkę drożdżową. Balon zamykamy szczelnie korkiem z rurką fermentacyjną. Po 3 dniach dodajemy 2 kg cukru. | |||
Oryginalnie | 2/5 | 1/3 | |
owoce, kg | 1.5 | 0.6 | 0.5 |
woda, l | 10 | 4 | 3.3 |
cukier, kg | 1 | 0.4 | 0.3 |
pożywka, g | 8 | 3.2 | 2.7 |
cukier, kg | 2 | 0.8 | 0.7 |
Heh, strasznie maleńkie te moje butle...
Tak przy okazji zajrzałam do Wikipedii i się dowiedziałam bez większego zaskoczenia, że głóg należy do rodziny różowatych - tak jak róże, jabłonie, śliwy, wiśnie, czereśnie i grusze. Ale przynależność do tej rodziny jeżyn, malin i poziomek, a także pigwy i aronii, mocno mnie zdziwiła.
czwartek, 4 października 2012
Koktail pietruszkowy
Dowiedziałam się o nim od Comara, zrobił go dla mnie Łukasz (dzięki!). Szukałam przepisu po sieci, ale wszędzie są jakieś przekombinowane, więc zrobiłam sobie taki, jaki zapamiętałam, gdy Łukasz robił. W oryginale przepis dołączony jest do takiej sprytnej maszyny, co przyrządza wszystko, począwszy od ajerkoniaku, skończywszy na zupie pomidorowej. Napój zawiera w sobie bombę witaminową i drugą - kaloryczną. Nic to, wypiłam z zachwytem, a zrobiłam to w blenderze mniej więcej tak:
Natka pietruszki ma mnóstwo dobrze przyswajalnego żelaza i witaminy C. Ale kogo to obchodzi, najważniejsze, że to wszystko, zmiksowane razem, jest przepyszne :)
Nawiasem, stałam się fanką pietruszki, której nie znosiłam od dzieciństwa. W tym roku z głupoty zasiałam grządkę pietruchy (w sumie nie wiem, po co, bo nie miałam żadnych pomysłów na zastosowanie). Wyrosła bujna, zdrowa i gęsta i się marnowała, aż dostałam przepis na pesto pietruszkowe. Znowu mniej więcej przepis:
- dużo listków pietruszki
- półtorej cytryny bez skórki i pestek
- 60 g cukru (następnym razem dam mniej)
- ze 100 g lodu
- z 200 ml wody źródlanej
Natka pietruszki ma mnóstwo dobrze przyswajalnego żelaza i witaminy C. Ale kogo to obchodzi, najważniejsze, że to wszystko, zmiksowane razem, jest przepyszne :)
Nawiasem, stałam się fanką pietruszki, której nie znosiłam od dzieciństwa. W tym roku z głupoty zasiałam grządkę pietruchy (w sumie nie wiem, po co, bo nie miałam żadnych pomysłów na zastosowanie). Wyrosła bujna, zdrowa i gęsta i się marnowała, aż dostałam przepis na pesto pietruszkowe. Znowu mniej więcej przepis:
- dużo listków pietruszki
- ze 100 g prażonych ziaren, orzechów (słonecznik, migdały, sezam, pestki dyni, laskowe i jakie tam... może być mix)
- 80 ml oliwy z oliwek
- 2-3 łyżki octu balsamicznego
- 2 łyżki tartego parmezanu
- trochę soli i pieprzu
środa, 3 października 2012
Rzężę sobie
Bywało się ostatnio w Polsce, oj bywało... Na początku bytności podłapałam jakąś zarazę i od tej pory podróżowałyśmy razem. Prawdopodobnie mogę też jej przypisać przynajmniej połowę tego piwa, co go wyżłopałam - w końcu nie piłam sama, no nie?
Jakby ktoś nie wiedział, to pojechałam na ślub i wesele Małej Siorki. Oczywiście, na samej uroczystości nie miałam aparatu, bom dupa wołowa i zapomniałam. Zdjęcia robił specjalny pan, a także tato. Może kiedyś się doproszę, żeby mieć trochę dla siebie. Tymczasem nie mam nic a nic i w związku z tym nie pokażę :(((
Resztę czasu spędziłam częściowo rodzinnie, częściowo towarzysko. Jak się rzekło - podupadłam na zdrowiu, co mi wcale nie przeszkodziło pojechać z Kasią do znajomych w Tychach i wjechać (rzężąc) krzesełkiem na Skrzyczne, a stamtąd przejść na Salmopol. Jesień w polskich górach, ech... Warto zaryzykować zapalenie płuc.
A to nie ja cyknęłam:
Jakby ktoś nie wiedział, to pojechałam na ślub i wesele Małej Siorki. Oczywiście, na samej uroczystości nie miałam aparatu, bom dupa wołowa i zapomniałam. Zdjęcia robił specjalny pan, a także tato. Może kiedyś się doproszę, żeby mieć trochę dla siebie. Tymczasem nie mam nic a nic i w związku z tym nie pokażę :(((
Resztę czasu spędziłam częściowo rodzinnie, częściowo towarzysko. Jak się rzekło - podupadłam na zdrowiu, co mi wcale nie przeszkodziło pojechać z Kasią do znajomych w Tychach i wjechać (rzężąc) krzesełkiem na Skrzyczne, a stamtąd przejść na Salmopol. Jesień w polskich górach, ech... Warto zaryzykować zapalenie płuc.
A to nie ja cyknęłam:
Subskrybuj:
Posty (Atom)