sobota, 3 listopada 2012

Ania z Zielonego Wzgórza?

W UK żyjemy już pięć pełnych lat. Nie twierdzę, że to była najlepsza życiowa decyzja - wnosząc z tego, że wciąż mam problemy z zaaklimatyzowaniem się tutaj, z wyjściem do ludzi, z szukaniem pracy... Może byłoby lepiej, gdyby nie moja operacja sprzed trzech lat i skutki z nią związane...? Może, gdybyśmy mieszkali wciąż w jednym miejscu, a nie trzecim z kolei...? Nic to, czasu się nie cofnie, ponosi się konsekwencje takich, a nie innych wyborów. Chyba już się z tym oswoiłam - naprawdę nie myślę o powrocie do Polski, chociaż wciąż nie do końca umiem się tu odnaleźć. Ale próbuję.

Jedną z oznak tych moich usiłowań jest fakt, że zaczęłam czytać po angielsku. Przez ponad cztery lata broniłam się przed tym rękami i nogami, zaczytywałam książki, które przywieźliśmy z kraju, wypożyczałam polskie czytadła z biblioteki w Southampton, a jak już nie miałam nic na papierze, to sięgałam do naszych (kradzionych) cyfrowych zasobów i do chomikuj.pl i czytałam z ekranu kompa. Kuba nie mógł na to patrzeć i w końcu na gwiazdkę kupił mi Kindle'a. Takiego najprostszego. I to był przełom.

Na początku oczywiście, ku niezadowoleniu Kuby, czytałam tylko po polsku, zresztą głównie Chmielewską i Agathę Christie. Potem, dla świętego spokoju, obiecałam, że jak skombinuje mi Harrego Pottera po ingliszu, to przeczytam. Skombinował, nie miałam wyjścia - przemęczyłam trzy pierwsze tomy, pochłonęłam cztery kolejne... Nie twierdzę, że czytanie idzie mi gładko, wciąż się zawieszam na słownictwie, ale jakoś przestałam mieć problemy z gramatyką, no!

Potem zaczęło mi się robić coraz bardziej głupio, że czytam tylko kradzione...  A niekradzione w wersji cyfrowej można znaleźć tylko stare książki, niestety. Wygrzebałam Project Gutenberg, a w nim 'Anne of Green Gables' i inne książki Lucy Maud Montgomery. No i się dowiedziałam...

Dowiedziałam się, że 'gable' to szczyt. Ling mi to powiedział. Przy okazji powiedział mi też, że chodzi o szczyt dachu, nie o szczyt wzgórza (zresztą, mówić o szczycie wzgórza to jak myśleć o głębinach strumyka). I tak Ania z Zielonego Wzgórza została Anią z Domu o Zielonym Dwuspadowym Dachu:
 (Z Wikipedii, oczywiście)
Ponadto przejrzałam w guglu zdjęcia z Wyspy Księcia Edwarda i trudno tam mówić o jakichkolwiek wzgórzach. Wyspa jest głównie płaska, co najwyżej tu i ówdzie trochę pofalowana.

Co do innych beboli w tłumaczeniu, to cóż... Najbardziej mnie wnerwiło w 'Rilli ze Złotego Brzegu', że tłumaczka pominęła trzy rozdziały, a w jednym z niepominiętych główną bohaterkę wsadziła na konia i kazała jej w ten sposób się przemieszczać, chociaż w oryginale był to koń z bryczką i to w niej siedziała Rilla. No i upierdliwy zwyczaj zamieniania imion bohaterów - cóż szkodziło zostawić panią Rachel Lynde, nie Małgorzatę Linde? Dlaczego z Dave'a i Dory zrobili się Tadzio i Tola? Dlaczego Faith to Flora? A Leslie to Ewa? A Philippa to Izabela?

Kalina jeszcze ma coś do powiedzenia na temat Valancy i Joanny ;)

PS. Antybiotyk, zdaje się, zaczął wreszcie działać.


3 komentarze:

  1. Bo w sztuce tłumaczenia, jak w mlarstwie i każdej innej, są różne okresy, nurty. I twoje tłumaczenie Ani pochodzi z okresu, kiedy Polska nie była tak otwarta na świat jak dziś i angielskie imiona brzmiały by dziwnie dla czytelnika, zwłaszcza, że miał nim być czytelnik nastoletni. Wtedy się nie tylko tłumaczyło, ale też robiło spolszczenie. Aczkolwiek bryczkę na konia zamienić? Trzy rozdziały pominąć? To juz nie wiem dlaczego. Może cenzura była?
    PS. Ja jestem tu 6 lat, tez nie czuję sie jak w domu, ale zapuszczm korzenie i... Nie przeczytałam jeszcze ani jednej książki po angielsku. Może czesu mi brak... Aczkolwiek... Po polsku czytam codziennie przed snem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No topszeee... Trendy trendami, ale o ile w pierwszych tomach trzymano się konsekwentnie tej wymiany imion (no ale dlaczego Tadzio, nie Dawidek i Tola, nie Dorotka?!), to pod koniec było raz tak, raz siak :)

      Usuń
    2. a bo ja wiem? moze sa rózne tlumczenia różnych osób? mam wszystkie 10 tomow na półce po polsku, chyba sobie przeczytam, zadnego tadzia i toli nie pamietam, a czytałam wszystkie poraz enty jakieś 7 lat temu :)

      Usuń