sobota, 9 lutego 2013

Babcia Marysia

Siedliśmy sobie przed chwilą z Kubą i gadaliśmy ot tak. I wspomnieli się nam nasi Dziadkowie... Kuba poopowiadał o swoich, ja o swoich, i jakoś tak mi się zrobiło tęsknie... A Babcia Marysia miała urodziny 3 lutego i obiecałam Matuli, że zadzwonię, i zapomniałam. Głupio mi i przykro, i Babci pewnie też przykro.

A co mi się wspomniało o Babci i o Dziadku ze Szklar?

Najbardziej pamętam tęczki na ścianie. Dziadkowie mieli popielniczkę czy też inne naczynie z pryzmatycznego szkła. My, dzieciaki, stawialiśmy to rano na słonecznym parapecie w kuchni - i całe pomieszczenie wypełniało się maleńkimi tęczkami, nazywaliśmy to 'zajączki'... Kręciliśmy tym jak karuzelą, i cała kuchnia migotała kolorami. Dziadek był strasznie dumny z tego zjawiska.
(Tęczka na podłodze, zdjęcie zrobione w słoneczny (!) dzień  w lecie 2012 r. 
 - na podłodze kuchni refleks z łazienkowego lustra.)
 
Pamiętam chleb ze śmietaną, posypany cukrem. Wielkie, pyszne kromy. I pamiętam, jak Babcia kroiła mi pajdy i smarowała masłem, a ja leciałam na dwór i karmiłam tym kurczaki, które wydziobywały mi chleb z małych łapek. No to leciałam po kolejną pajdę i bujałam Babci, że takie pyszne i że jeszcze chcę, a Babcia się śmiała i dostawałam następną. I leciałam do kurczaków i  z powrotem, a Babcia się śmiała, a ja teraz dopiero wiem, że wszystko obserwowała z okna - mnie, kurczaki i ten chleb :)

I Dziadków na motorze pamiętam, przyjeżdżali i przywozili różne dobre rzeczy. Jabłka na przykład. Albo kompot z malin w małych słoiczkach, i pamiętam, jak wyżerałam te maliny.
(Dziadkowie u cioci Józi na Janówce, rok zapewne 1983.)

Pamiętam, jak chodziliśmy na grzyby na pokopalniane hałdy w Szklarach (rosły tam głównie kozaki, po ludzku koźlarze czerwone). I że chodziliśmy szosą do lasu na poziomki, a po drodze mijało się dom, w którym mieszkał nienormalny Józek czy jak mu tam, dorośli straszyli nim dzieci, ale jakoś nigdy nic złego nas nie spotkało. O, przypominam sobie koleżanki, Kamilę i Olę, one też były 'miastowe' nawet bardziej niż my, bo na wakacje do dziadków przyjeżdżały z Wrocławia. Dziadka ogród pamiętam, z malinowym chruśniakiem i szczepionymi jabłoniami i rabarbarem, który obierało się ze skórki, maczało w cukrze i pożerało. I kąpiele w wielkiej, blaszanej wannie, którą Babcia wynosiła do ogrodu i w której nurzała wszystkie wnuki. I szkołę pamiętam, a raczej ogród koło szkolnego budynku, z huśtawkami i drabinkami. I gdzieś tam rosły morwy, zbieraliśmy z Tatem owoce, ale pamiętam, że zawsze wydawały mi się mdłe i nieciekawe... A raz goniło mnie stado gęsi...

Ojej, coraz więcej rzeczy mi się przypomina. Jak Dziadek - wędkarz przywiózł pewnego razu sandacza, którego wrąbałam niemal w całości, a Babcia smażyła, patrzyła mi w zęby i cieszyła się, że mi smakuje... Dziadek karmił nas orzechami laskowymi... Babcia robiła lody domowe, żółte, słodkie i pyszne. W domu, w doniczkach rosły niebiesko-różowe hortensje, a w ogrodzie czerwone piwonie. Po wsi pielgrzymował święty obraz i kobiety zbierały się na modlitwy w coraz to innym domu, a Babcia zabierała mnie ze sobą i umierałam z nudów. Baby prześcigały się w adoracji i dekoracji, a gdy obraz miał trafić do Babci, zamierzała go udekorować piwoniami. Traf chciał, że akurat wtedy Babcia z Dziadkiem się posprzeczali i na przeprosiny Dziadek natargał Babci piwonii z ogrodu. Pamiętam, jak Babcia krzyczała za nim i rzucała tymi kwiatami, a Dziadek się śmiał, i Babcia też się śmiała :) Jejku, chciałabym to zobaczyć jeszcze raz...

I na ścianie nad tapczanem dwa obrazy z aniołami. Nie udało mi się ich znaleźć, niestety...
...najczęściej można spotkać cię nad przepaścią lukrowaną,
gdy przez dziurawą kładkę przeprowadzasz dwoje dzieci...

U dziadków były dwa anioły, osobny dla wnuczek, osobny dla wnuków. I nad wezgłowiem był obraz z Panem Jezusem z sercem w cierniowej koronie. I monidło było, gdzie ono teraz?

Normalnie siedzę teraz i ryczę.

I w trzech izbach mieściliśmy się wszyscy - Dziadkowie, ośmioro ich wnucząt (tyle nas było za życia Dziadka), a niekiedy i nasi Rodzice...

Gdy Dziadek umarł, wszystko się zmieniło. Babcia sprzedała mieszkanko i przeprowadziła się w inne strony, do córki, cioci Reginy. Przepadła popielniczka z tęczkami i wiele rzeczy przepadło. W 'gościnnym' pokoju u Dziadków był telewizor, nad którym 'pływały' rybki, był duży tapczan i szafka, w której wystawiona była dziadkowa kolekcja minerałów, szklane ryby, fajki, domki z zapałek i żeliwna Małpa, która piastowała w objęciach solniczkę i pieprzniczkę. No, nie wszystko przepadło, Małpę uratowała Siorka, a teraz mam ją ja - stoi na wyciągnięcie ręki, na półce. Symbol i wspomnienie.


3 komentarze:

  1. Fajni Dziadkowie... Comar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętasz Ich? Ja Twoich pamiętam... No, łatwiej mi, bo byli blisko.

      Usuń
    2. Troszkę pamiętam, chociaż lepiej Tę drugą babcię...

      Usuń