środa, 10 sierpnia 2011

Orka na ugorze

O rany, ale jestem zryta ryciem w ziemi jak kret.

W kącie ogrodu mam coś w rodzaju małej skarpki, na której kiedyś był warzywnik - pisałam chyba, że odkryłam tam pozostałości po kapustnych, kukurydzy, resztki buraków i coś korzeniowego... Całość ma może z 20m2, z czego skopałam (dwie dwugodzinne akcje) około połowy. Pojęcia nie miałam, że to zajmuje tyle czasu,  nie widziałam jeszcze tak kamienistego ugoru faszerowanego kawałkami drutu, szkła, cegłami, strzępkami plastiku i, oczywiście, korzeniami czegoś, sięgającymi chyba do samego piekła. Każde wbicie łopaty to ciężka walka, niekiedy przegrana, bo trafiam na coś, czego nijak nie jestem w stanie podważyć i wyciągnąć. Z reguły to są korzenie, czasem gruz,  resztki jakiś desek, trochę się obawiam, że jak zacznę ryć za głęboko, to dokopię się do babci, która tu kiedyś rzekomo mieszkała...

Tak czy siak, skopanie połowy ugoru to zawsze sukces, mimo że połowiczny. Na około dwóch trzecich tej połowy zapoczątkowałam dzisiaj karierę ogrodniczą - założyłam dwie grządki, na których zasiałam (namoczone przez noc w mleku, jak radziła Mama Roksariusa) nasiona ogórków, rzodkiewki, koper i szczypiorek. Teraz co 10 minut chodzę tam patrzeć, czy rośnie ;-)

Po prawej ogórki, po lewej reszta:

Na razie w warzywniku rośnie dąb. Kurcze, nie miałam sumienia go wywalić, muszę naradzić się z Kubą, czy go przesadzimy, czy zostanie jak jest:

Reszta grządki zarośnięta, a poza tym nie wiem, jak ją zagospodarować. Wśród chwastów wybija się dorodny burak, może to symbol, może przypomnienie, że lubię botwinkę:

Czy pisałam, że mam śliwy? O, proszę, co za klęska urodzaju:

Wszystkie, co do jednej - robaczywe :-///

Aha, nie mam grabi, myślałam że mam, a to było truchło, co się zaraz złamało. Nie rozumiem, dlaczego ogródki działkowe (poza naszym rodzinnym) zawsze są takie wymuskane, a w ziemi nie ma grud. Może kiedyś udoskonalę metodę rycia.

5 komentarzy:

  1. Co do rycia to polecam taki cos:
    http://www.does-the-product-work.com/garden-claw/
    Przetestowane. Przy niewielkim wysilku rewelacyjnie zrusza ziemie i chwasty niemalze same wyskakuja. Ja tym rowniez "przekopalam" kawalek ogrodka.
    Roznie sie toto nazywa, na pewno bedzie w B&Q, ale tu tez jest: http://cgi.ebay.co.uk/ws/eBayISAPI.dll?ViewItem&item=140565125265&clk_rvr_id=254762034381&item=140565125265&lgeo=1&vectorid=229508

    Powodzenia w zaprowadzaniu porzadku w chaosie zielonosci ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, jakie dziwne urządzenie! Trochę straszne, tak na oko ;-) A jak głęboko ryje w ziemi? bo ten mój ugór wymaga naprawdę głębokiego rycia. Zdaje się, że najpierw muszę i tak załatwić sprawę za pomocą łopaty, ze względu na elementy dodatkowe, poza chwastami. Natomiast ten cudak się przyda do pracy w ziemi już poruszonej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na jakies 20cm - to zreszta zalezy od dlugosci zebow. Uzywalam zamiast lopaty - duzo latwiej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam takie po 7 funciaków w Range'u, ale z buta byłam i nie kupiłam go. W sobotę spróbuję tam zawlec męża, tymczasem suszę się, bo trafiłam na oberwanie chmury ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha! A tu w miare sucho - znaczy nie leje, tylko mzy bezustannie :)
    Mam mocny plan kupic wino po drodze do domu i zasiasc z puszka, papierkami, listkami i wreszcie nadeslanym klejem!

    OdpowiedzUsuń