piątek, 5 sierpnia 2011

Cud mniemany, czyli mam neta...

I po co, no po co to czarnowidztwo? Ledwo przedwczoraj nastawiałam się na wielotygodniowe potyczki z BT, a tu proszę, niespodzianka...

Wczoraj Kuba dostał informację, że dzisiaj rano przydzie monter i zrobi swoje, ja - niebezpodstawnie - nastawiłam się na czekanie od ósmej do nigdy, tymczasem Kuba jeszcze nie zdążył wyjść z domu, gdy pod dom zajechała kolorowa furgonetka z napisem 'BT', wysiadł  z niej facet wręcz przemiły, który: 1. powiedział, że gniazdko, w które wetknięty jest telefon z przerywanym piskiem, to nie jest gniazdko BT, tylko innej firmy telekomunikacyjnej, 2. stwiedził, że gniazdko w drugim pokoju jest zepsute, 3. naprawił je i powiedział, że telefon nie jest podłączony, 4. pojechał tam, gdzie się podłącza i podłączył, 5. sprawdził, czy działa - działało, 6. powiedział nam, że net będzie w ciągu pięciu dni, a w ogóle to możemy mieć net na światłowodzie jeśli chcemy, 7. sympatycznie się pożegnał i sobie poszedł.

No to zadzwoniłam do Rodziców i poszłam kopać w ogrodzie. W dwie godziny skopałam ok. 1/4 powierzchni do skopania i uchetałam się jak kobyła pociągowa, a przy okazji miałam wrażenie, że karczuję dziewiczą puszczę, gdy tymczasem wyciągałam z korzeniami zaledwie pozostałości po kapuście i kukurydzy, które kiedyś dawno ktoś tu hodował. Horror.

Wracając jednak do Internetu...

W międzyczasie Kubuś napisał mi na GG, że BT zadzwoniło, że net jest. Zatem po powrocie z ogrodowej orki podpięłam router i zobaczywszy wszystkie lampki na pomarańczowo, skwitowałam: a wcale, że nie ma. Poszłam się wykąpać, jak wróciłam, router świecił zachęcająco na niebiesko! Odklikałam co trzeba w komputerze i oto działa! MAM INTERNET. Czy ja już kiedyś pisałam, że jestem uzależniona? A, chyba w poprzednim blogu...

Mam mnóstwo zdjęć do pokazania, ale ani jednego z mieszkanka i ogrodu. Tymczasem więc zdjęcia z Reading i okolic.

Tak wygląda nasza dzielnica:












Oto centrum Reading:















I jeszcze parę zdjęć ze spaceru nad Tamizą, gdzie byliśmy z Mieszczykami:













Zdjęcia z chałupy przy okazji, teraz idę ponadrabiać zaległości :-)

4 komentarze:

  1. Ojej, tak angielsko, że hej. :) Mam nadzieję, że uda mi się tam do Was zajechać wreszcie. Może na przyszłe wakacje się uda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hurra! Hurra! Ja jestem uzalezniona..od Ciebie. Pisz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ladna okolica :)
    I wyglada jakbyscie lato mieli - w kazdym razie na pewno bardziej niz tutaj.

    W ramach marudzenia powiem, ze cos masz dziwnie ustawione w komentowaniu, bo mi za cholere na telefonie nie wchodzi (nawet to okienko, o reszcie nie wspominajac).

    Milego dnia i wiecej lata zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A, było lato, było, w zeszłym tygodniu, i dwa tygodnie temu też przez dwa, trzy dni...

    A co do komentów, to przy komórkowym necie i w ogóle przy słabym necie tak jest, ja u Ciebie też nie mogłam, jak używałam neta z komórki.

    OdpowiedzUsuń