wtorek, 7 stycznia 2014

Pogoda

Leje, wieje, wiosna idzie...

UK stoi pod wodą, całą Wyspą szarpią sztormy, nieustannie wali deszczem, ewentualnie gradem. Do nas, na górkę, powódź jeszcze nie dotarła, ale wszystko inne owszem. Ogród ciamka, jak się po nim chodzi, wszędzie walają się połamane gałęzie, a z ziemi wyłażą krokusy - bo ciepło. Strasznie sponiewierała mnie dzisiaj pogoda, bo (ku memu zdumieniu) pokazało się słońce i poleciałam do miasta, co okazało się pułapką. W mieście kolejne nawałnice przeczekiwałam w sklepach, potem w przerwie w deszczu pobiegłam do autobusu i całą drogę cieszyłam się jaskrawym słońcem. Gdy wysiadłam z autobusu, zachwyciły mnie różne elementy w ogrodach po drodze - o, proszę, forsycja:


I takie coś ładne:
Na tym drugim zdjęciu (z telefonu) widać, że nadciąga groza. Słoneczko podświetlało uroczo czerwone owocki i szaro-granatowe niebo, nawet zaczęłam sie rozglądać za tęczą, gdy usłyszałam dziwny poszum z kierunku, w którym zdążałam. No, myślę, zrywa się sporszy wiatr. Ale nie... Nagle zaczęło walić gradem, na szczęście drobnym, za to gęstym. Zrezygnowałam z wyciągania parasola, nałożyłam na łeb torbę (zaczęło mi się sypać do rękawów płaszcza) i galopkiem, ślizgając się po kulkach lodu, poleciałam do domu. Na szczęście miałam z minutę, bo bym zeszła. Grad, z dużym wyczuciem dramatyzmu, przestał sypać, gdy otwarłam furtkę. Gdy weszłam do pokoju, świeciło słońce. Od powrotu (ze 2 h) takie przedstawienia były już ze trzy...

Poza tym stara bida. Po świętach zrobiłam się wzdęta, więc wróciłam z podkulonym ogonem na dietę Dukana i powoli mi lepiej. Staram się urozmaicać jedzenie, żeby mi się nie znudziło za wcześnie. Z tego bloga czerpię przepisy - zrobiłam sobie żółty ser (jadalny, szczególnie z jajecznicą i porannymi otrębami):

 
A dzisiaj na obiad ugotowałam przegenialną zupę koperkową, którą zamierzam jadać regularnie, bo jest pyszna :)

1 komentarz:

  1. No popatrz, a u nas słoneczko, czasem mgły, generalnie w okolicach plus dziesięć i różne cosie też kwitna po ogrodach. Trzymam kciuki za dietę!

    OdpowiedzUsuń