poniedziałek, 9 grudnia 2013

Wspomnienia, wspomnienia...

Tata dostał jakieś nadęte odznaczenie z nadania IPN przez obecnego prezydenta RP, bodajże pana Komorowskiego. Zacytuję Taty maila:

Okazuje się, że sprawa z wręczeniem Krzyża (Wolności i Solidarności) nie jest tak prosta jak z innymi odznaczeniami, które dla kombatantów zbyt schorowanych aby stawić się na imprezie oficjalnej przywozili do domu przedstawiciele władz miejscowych - np doręczenie odznaczenia wojskowego organizował lokalny szef WKU.
Jazda do Warszawy porą zimową to dla mnie spory wysiłek, zwłaszcza przez zarwanie 2 nocy na podróż, szczególnie przykrych, że oczekiwanie na połączenie we Wrocławiu w każdym przypadku trwa ponad 3 godziny...
Do tego - choć moja Krysia chce być dzielna i twierdzi że sobie poradzi - na tak długo nie wyjadę jeśli nie załatwię zastępstwa dla siebie, co w czasie od czwartku do soboty jest trudne. Poza tym w Warszawie będę anonimowy. Szukałem lecz na dekoracji przez szefa IPN nie wytropiłem nikogo mi znanego.
Na osobistym prestiżu zyskam więcej, jeśli Krzyż wręczy mi np pani burmistrz Strzelina na sesji Rady Miejskiej...
Taką też sugestię zawarłem w mailu:
-----------------------------------
Od:     Jerzy Dereń <orionek@2gb.pl>
Do:     luiza.lubanska@ipn.gov.pl
Temat:  Zaproszenie na wręczenie odznaczenia
Data:   Mon, 09 Dec 2013 03:55:19 +0100
Program pocztowy:       Evolution 3.4.4-3
Dziękuję za pamięć i zaproszenie na uroczystość wręczenia odznaczeń. Z przykrością informuję, że mój przyjazd do Warszawy nie jest możliwy z powodów zdrowotnych - moich i będącej pod moją opieką żony. Dużym problemem dla mnie jest dotarcie do śródmieścia Wrocławia i na kilka godzin.
Rozwiązaniem dobrym dla moich możliwości komunikacyjnych jest przekazanie obowiązku/zaszczytu wręczenia mi Krzyża Wolności i Solidarności pani Burmistrz Strzelina - Dorocie Pawnuk-Sznajder.
Pozdrawiam
Jerzy Dereń
----------------------------------------
Ponadto nieco po 9:00 zatelefonowałem do pani Luizy Lubańskiej w IPN Warszawa.
Pani Luiza powiedziała, że maila już odczytała. I trudno, Krzyż poczeka do następnej okazji. Jak np w przypadku pana (?) który Krzyż Wolności i Solidarności miał przyznany w 2012 roku...
Stwierdziłem, że jest mało prawdopodobne abym do Warszawy kiedykolwiek przyjechał bo w moim wieku trudno liczyć na radykalną poprawę zdrowia.. Na to pani Luiza powiedziała, że nie ma procedury przesłania Krzyża do wręczenia przez innego przedstawiciela RP niż szef IPN. Dlatego jedyne co będą mogli zrobić, to zwrócić Krzyż do Kancelarii Prezydenta RP.
W dalszej rozmowie wyraziłem jeszcze niezadowolenie z braku dostępu do informacji na mój temat.
Wiem, że w latach 1980 do 1989 byłem inwigilowany. Sporządzone przy tym dokumenty chciałbym wykorzystać do spisania wydarzeń w których uczestniczyłem...
Gdy pani Luiza poradziła mi napisać stosowny wniosek odpowiedziałem, że taki mój wniosek w IPN leży już co najmniej 3 lata. Zyskałem dostęp tylko do mało istotnych dokumentów paszportowych i z internowania. Moja prośba o informacje "operacyjne SB" w IPN została zignorowana bez jakiegokolwiek komentarza.
Na koniec stwierdziłem, że od 1989 r. - czasu pierwszego dostępu do "teczek" zespołu Maciarewicza, którego głupota nam szkodzi bardziej niż gdyby był on rozmyślnie działającym sowieckim agentem (sic!), dla zainteresowanych jak ja jest widoczne, że dostęp do teczek ograniczony dla nielicznych, często niegodziwych, służy cynicznej grze...
---
Rzecz jasna, wniosek o dostęp do informacji na mój temat ponowię w piśmie, które niezwłocznie wyślę do IPN z wnioskiem o zlecenie wręczenia mi Krzyża Wolności i Solidarności przez panią Burmistrz Strzelina...
Pozdrawiam
Jurek
“ 

To by było mniej więcej na tyle. Ja tylko przywołuję własne wspomnienia z czasów internowania Taty:

...na podwórku: sąsiadka (rok starsza ode mnie Aga C.) „Dereń siedzi.” Moja rozpacz, bo to obciach ‘tata w więzieniu’. Głupie dziecko - nie umiałam zaszczekać do Agi C., że lepiej mieć kochającego tatę w więzieniu, niż samotną matkę i ojca, co się wyparł...

...przed pójściem do szkoły: Agusiu, nie rozmawiaj z nikim o tatusiu... (Nikt mi wtedy nie dokuczał w szkole, dziwne, ale chyba znamienne dla tamtych czasów.)

...na peronie dworca w Strzelinie, jechałyśmy do Nysy z babcią: „Śnił mi się Jurek, płakał ‘mamo...’”; moja małoletnia rozpacz, bo nie umiałam się znaleźć w dorosłej rozpaczy babci...

...rodzinna wyprawa do Nysy, gdzie Tata był internowany. Jechaliśmy syrenką ze śp. Wujkiem Tośkiem, zatrzymaliśmy się po drodze na jakimś targu, kupiliśmy miniaturową kostkę Rubika (taką naprawdę tyci tyci dla dziecka, którym wtedy byłam), została wtedy w Nysie u Taty i wróciła stamtąd razem z nim...

...długi, wąski korytarz - wydaje mi się, że z zielonymi ścianami - wypełniony mężczyznami, wszyscy długobrodzi. Między nimi brodaty Tato i jego - ówczesny - jak zawsze brodaty przyjaciel Janusz C. (Albo to włosy miał długie, a brody nie miał? Asia, przypomnij. )

...Matula przyniosła czekoladki – chyba wedlowskie, bo beczułki z alkoholem w środku – i powiedziała, że zjemy, jak Tato wróci z więzienia... Stawałam przed szafką, wodziłam po nich palcem... Jak Tato wróci...

...Matula kazała mi iść do piwnicy po przetwory (kompot czy ogóry, nie pamiętam), klęknęłam pod drzwiami w przedpokoju, żeby kapcie założyć; drzwi się otworzyły (mało mnie nie przewróciły), i wszedł Tato - od razu poleciałam po te czekoladki z wódką w środku – i nie pamiętam, żebym się kiedykolwiek tak cieszyła. Nie z czekoladek. Tato wrócił... Miał ze sobą zieloną, zagraniczną szczoteczkę do zębów (potem zgubiłam ją Tacie na Skalnych Grzybach, pamiętam noc w burzy pod pałatką, z zabłąkanym rudym psem) i golarkę Gillette. 
Nie pamiętam nic więcej, poza szaloną radością, że Tata wrócił do domu.



Ja, czterdziestolatka, w dupie mam chujów z IPN i odznaczenia, które nadają, żeby uzasadnić swoje istnienie.

5 komentarzy:

  1. Ja niewiele pamiętam.
    1. Tato wychodzi z bloku i wsiada do nyski. Coś do niego zagadywałam, ale mnie zignorował zupełnie, wręcz jakoś tak spłoszono/"odejdź stąd". Wtedy chciałam się na niego obrazić.
    2. Tego samego dnia dyskusja między mamą i ciocią Jasią "gdzie on może być".
    3. Wizytę w ZK w Nysie. Ja z kolei zapamiętałam głównie orzechy włoskie, które mama zawiozła tacie, a na które miałam chrapkę. Pamiętam, że w trakcie rozmowy przypominałam tacie, że ma te orzechy (z nadzieją, że mnie poczęstuje ;) ). Później stałyśmy jeszcze na jakimś wale, gdzie była szansa, żeby nas widział. Ale czy widział, to nie wiem.
    4. To, jak stoimy koło drzwi zbierając się do piwnicy (ja chyba też miałam iść) i któraś z nas mało w głowę nie dostaje, bo drzwi się otwierają a za nimi stoi zarośnięty (brodą) tato. I późniejsze emocje.

    Czachora z tamtego czasu nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wał niedaleko ZK też pamiętam. I jakieś niejasne rozmowy, że Tato jest w ZK we Wrocławiu, i jak go przeniosą do ZK w Nysie to lepiej będzie... I że wujek Franek miał coś w tej sprawie załatwiać...

      Co do informacji z teczek, to najwyraźniej nie chcą ich udostępnić i czy coś zmieni fakt, że sami wykombinowali to odznaczenie...

      Usuń
  2. A z odznaczenia może jest taka szansa, żeby się dobić do tych informacji?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, dobrze że Rysiek zawsze był w domu...Comar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrów go :) Rysiek mi się bardziej z nasto- dwudziesto- kojarzy, ale też go lubię :)

      Usuń