niedziela, 7 kwietnia 2013

No, wiosna!

Jestem dzisiaj zmęczona i szczęśliwa :) Trzeci dzień uczciwie świeciło słońce i było ciepło.
Co prawda jutro już nie będzie tak fajnie:
 
Skorzystałam z okazji i skopałam do połowy warzywną grządkę, zasiałam też koper, żeby był do zup. Ledwo zipię, bom nieprzyzwyczajona do tego typu wysiłków fizycznych, ale nie narzekam. Jutro zamierzam skończyć resztę i zasiać rzodkiewkę, a potem zacznę się zastanawiać, co za warzywa wetknąć w przygotowaną glebę. W zeszłym roku miałam pociechę z fasolki szparagowej i z niczego innego, bo na skutek ustawicznych deszczów papryka nie obrodziła wcale, ogórki ledwie ledwie i takoż pomidory. Kukurydzy było mało, a truskawki wmłóciły ptaszydła. No, ale może w tym roku będzie lepiej. W każdym razie myślę o grochu :)

Hih, papier toaletowy powiesiłam na gałęzi, żeby mieć czym wycierać zasmarkany nos. Wiatr go trochę rozwlekł...

A w domu mam gerbery. Kocham zarówno ich kolory, jak i kształt. Uwielbiam kwiaty o tym pokroju, wszelkie słoneczniki, stokrotki, nagietki i rudbekie. Tylko takich drobnych fioletowych nie. Bo fioletowe.

Wczoraj byliśmy w New Forest i widzieliśmy takie stwory fajne, szkoda, że z daleka...

Sądząc z rogów, to nie są zwykłe jelenie. To co? Tu piszą, że w New Forest występują fallow deers, czyli bodajże daniele po naszemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz