wtorek, 2 kwietnia 2013

Kontrastowo

Święta i po świętach. Pojechałam, pobyłam, wróciłam szalenie zmęczona... Najbardziej męczące było dla mnie siedzenie w nagrzanym do piekielnych 24*C mieszkaniu Rodziców, co - poza tym, że oni po prostu przywykli do takich ekstremalnych temperatur - spowodowane było warunkami na zewnątrz. Sami wiecie...


Wróciliśmy dodom ok. 3.30 dzisiaj nad ranem do mieszkanka zimnego jak psiarnia. Kuba - maniak pracoholik - pojechał ok. 8.00 do pracy, a ja wstałam ogarnąć się po wyjeździe i wyjrzałam przez okno. I o!
(Żonkilki jeszcze nie przekwitły.)
(Można wreszcie wywietrzyć pościel, co tęchła całą zimę!)
 (Grządka po akcji fahofffca od żywopłotu czeka na skopanie i zasianie podstawowych warzyw.)
(Łąka zasiana, ciekawe kiedy urośnie?)
 (Te żonkile jeszcze nie zakwitły...)
 (...a róża nie zmarzła!)
(Tu też róże i zapóźniony krokus.)

Już patrzyłam na prognozę pogody, jutro mają być chmury i być może deszcz. Ale dzisiaj jest ładnie, więc wyjątkowo nie marudzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz