poniedziałek, 8 października 2012

Wino

Pojechaliśmy w sobotę 'na grzyby', ale w tym roku grzybów nie ma nic a nic, w każdym razie w tej części UK. Rozpacz mnie ogarnia, bom skończyła zeszłoroczne zapasy, ostała mi się ledwo garstka do uszek. Grzybów nima i już. A kasztany jadalne puste w środku. Taka wiosna, takie lato, a i jesień nie lepsza...

Za całą zdobycz mam ok. kilograma głogu. Dobre i to, zamierzam nastawić wino według przepisu z tej strony o winach. Poprzednie wina, z ostatniego lipca, dochodzą do siebie. To bardziej różowe jest za słodkie, to bardziej żółte całkiem w porządku. Niech sobie podojrzewają póki co.


Dla własnej pamięci przeliczyłam proporcje z przepisu i sobie wkleję:
1. 5 kg wymytych i osuszonych owoców gnieciemy wałkiem na stolnicy lub miażdżymy w kamiennym naczyniu. Następnie owoce wsypujemy do balona, zalewamy 10 l przegotowanej i ostudzonej wody, dodajemy 1 kg cukru, 8 g pożywki i matkę drożdżową. Balon zamykamy szczelnie korkiem z rurką fermentacyjną. Po 3 dniach dodajemy 2 kg cukru. 

Oryginalnie 2/5 1/3
owoce, kg 1.5 0.6 0.5
woda, l 10 4 3.3
cukier, kg 1 0.4 0.3
pożywka, g 8 3.2 2.7
cukier, kg 2 0.8 0.7

Heh, strasznie maleńkie te moje butle...

Tak przy okazji zajrzałam do Wikipedii i się dowiedziałam bez większego zaskoczenia, że głóg należy do rodziny różowatych - tak jak róże, jabłonie, śliwy, wiśnie, czereśnie i grusze. Ale przynależność do tej rodziny jeżyn, malin i poziomek, a także pigwy i aronii, mocno mnie zdziwiła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz