sobota, 17 maja 2014

Ani mru mru!


Ciotka we mnie zupełnie i bez wyjątków nie grzebie w życiu intymnym ludzi. Jak już kiedyś pisałam, od służb oczekuję, by opiekowały się nieświadomymi i bezbronnymi, i nie ingerowały w to, w jakiej konfiguracji kto się z kim bzyka i z kim chce żyć, jeśli to robi dobrowolnie i świadomie.

Powyższy utwór jest doskonałym komentarzem do Eurowizji - festiwalu poruty, wiochy, szowinizmu i ściemy ukrytej pod hasłem 'political correct', co oznacza, że nie wolno mieć własnego zdania, bo liczy się, żeby nie podpaść mniejszościom szykanującym większości. Różne tchórzliwe fiutki pozwalają sobą manipulować, dzięki czemu festiwal teoretycznie muzyczny, szumnie zwany 'Eurowizją', zamiast rzetelnej muzyki pokazuje gostka, którego ostatnim ratunkiem jest ubrać kieckę - bo śpiewa bardzo słabo i nawet kluby drag queen go wykluczyły z tego powodu, lub też polskie przaśne dziewoje w krajkach i z cyckami luzem, bo tylko to było godne uwagi - prezentowany utfffur zdecydowanie nie. NIE.

Hehe, Eurowizja nam niestraszna. Nadal tworzy się mnóstwo fajnej muzyki. A nawet jaby się przestało tworzyć - mnóstwo jest do posłuchania.

Swoją drogą ciekawe, że kiecka i peruka w tym przypadku nie odebrały męskości :) Gdybym była młodsza (patrz: dwa posty poniżej) sikałabym po nogach. Pan Michał Wójcik lepszy jest niż Winnetou! I w dodatku umie korzystać z chwili :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz