sobota, 18 czerwca 2011

Po powrocie

Przepocieszne.

Przez te parę dni pobytu w Polsce narzekałam co sił w płucach na panujące tam temperatury - jestem zimnolubna, a upały były bez przerwy. Ciągle chodziłam przegrzana, spocona i zdawało mi się, że śmierdzę, aczkolwiek podejrzewam, że to tylko nerwica natręctw. Wkurzałam się na siebie, że do walizki wpakowałam niepotrzebnie ciężką, grubą koszulę i polar, na wszelki wypadek.

No i błogosławiony polar uratował mnie wczoraj od śmierci z wychłodzenia. Ino wysiadłam na Stansted, ogarnął mnie przejmujący chłód i trzyma do tej pory. Wieczór po powrocie spędziłam zawinięta w ciepłą bluzę, a i tak mam katar. Niebo jest zasnute chmurami, ale oczywiście pogoda wpuściła mnie w kanał, bo rano wyprałam szmaty z podróży i wywiesiłam je na dworze - świeciło słońce, powiewał wiaterek i nawet było ciepło... Lać zaczęło, ledwo wróciłam do domu. Pranie wisi, nie chce mi się targać mokrych szmat do domu. Najwyżej zgniją, co mi tam...

(Nieco później)
Poważnie zastanawiam się, czy nie włączyć ogrzewania. Zamarzam.

Na rozgrzewkę kilka zdjęć z Polski, gdzie narzekałam, jak to niefajnie gorąco jest :-)
Najpierw widok na dachy domów przy wrocławskim Rynku:
 
 Piwne menu w 'Spiżu', czekoladowe mnie intryguje, ale nie miałam czasu skosztować:
Ostrów Tumski:
 
 A to odbudowywana właśnie wieża ratuszowa w Strzelinie:
 A także chabry i maki na Wzgórzach Strzelińskich:
 
 
 
 I jakaś ruinka niedaleko Strzelina:

Ledwo wróciłam, a już tęsknię...

1 komentarz: