środa, 13 kwietnia 2011

Sfrustrowana jestem

Ech, kurcze...

Moja firemka się rozwija. Becky kombinuje, jak zwiększyć sprzedaż, wymyśla nowe produkty i sposób, w jaki toto wcisnąć potencjalnym klientom. No i wymyśliła, że nasze majtki będą sprzedawane w zestawach o jakiś tam szumnie brzmących nazwach. Przy okazji na stronie wmyp? mają się pojawić nowe kolory gatek. W tym celu została wynajęta 'prawie profesjonalna' fotografka, czyli Maggie, studentka fotografii na którymś z southamptońskich uniwersytetów. Maggie przyszła dwa razy, za pierwszym razem wyprodukowała takie coś (tu jeden przykład, ale reszta w ten sam deseń):
Następnym razem przyszła zrobić więcej zdjęć majtek, ale nagle ni stąd ni z owąd strzeliła focha i po prostu wyszła z biura. Nikomu nic nie powiedziała i oczywiście nie pojawiła się więcej....

Zatem Della wykombinowała, że ja przecież też umiem robić zdjęcia i znam trochę programy graficzne. No, fotograf i grafik ze mnie jak z koziej dupy trąba, ale co zrobić, poprosiłam Samię, żeby mi uszyła koszulkę na naszego czarnego manekina (chodziło o białe tło), ubrałam Chardonnay, naciągnęłam jej gacie i zaczęłam strzelać foty.
 I efekt pięciominutowej obróbki w GIMPie:
Nie twierdzę, że to mistrzostwo świata, ale to te same gacie, które są na pierwszym zdjęciu, wykonanym przez fotografa...

No a potem zrobiłam jeszcze jakieś czterysta zdjęć, wybrałam znośne, część już obrobiłam, reszta czeka na jutro. Pfff... Extra Strong Green Set i próbka koronki:

A teraz siedzę i się frustruję. Taka, żesz mać, świetna jestem w tym i owym, Della mi dzisiaj pokazała nowe wizytówki, do których projekt zrobiłam, tylko KIEDY ZACZNĘ ZARABIAĆ na tym, że jestem świetna i umiem wszystko zrobić sto razy lepiej niż angole???

:-(

No cóż, bzy już zakwitły i jak się dobrze pokombinuje, to nie widać zza nich paskudnego miasta:
 
 
 

A kaczki nadal drepczą po podwórku, nie mam pojęcia czym się żywią, ale o kilkaset metrów stąd jest kaczy staw, mogłyby tam sobie zamieszkać.

3 komentarze:

  1. Wiesz, rozmawiałam ostatnio z sąsiadem, który jakiś rok temu wrócił z Irlandii. Mówił, że ciągle nie może się przystosować do polskiej rzeczywistości. Gdy wyjeżdżał kilka lat temu w świat w Polsce proponowali mu 1200 zł. Teraz gdy szuka pracy - najwięcej to 1400 zł. To są tutejsze realia.

    Choć bywa różnie. Lepiej i gorzej. Robić coś dobrze to jedno. Umieć się sprzedać - to co innego.

    Szukaj. Zmieniaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jakbyś tak z nimi, czyli Becky i Dellą, porozmawiała, żeby szukały Ci pracy? Tzn. takie rzeczy jak robisz dla nich za darmo, żeby reklamowały innym - znajomym, firmom współpracującym itp. Pewnie kontakty mają szerokie. Dla nich pracujesz za darmo - powinny czuć się zobowiązane do czegoś. Każdy musi z czegoś żyć i mieć satysfakcję nie tylko z klepania po ramieniu (to też jest ważne) ale wymierne przełożenie swojej pracy na to co włoży do garnka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bezy aż mi zapachniały. A ty siostra ciesz się, że zdolna jesteś. Wiem, że to marna pociecha bo z cieszenia się kasy nie ma...ale. Hm. Wolała byś być tą nafąfana pannicą z dyplomem fotografika, czy roześmianym "lejkiem" który profesjonalistów nosem wciąga?

    OdpowiedzUsuń