Decoupage ostatnio leży i kwiczy, bo po wystawieniu paru rzeczy na portalu Folksy przez jakiś czas czekałam z nadzieją, że coś sprzedam, a potem czekać przestałam... Chałupę mam wypełnioną różnym badziewiem i nie chce mi się produkować kolejnych durnostojek i kurzołapów.
No, ale ostatnio znalazłam w charity shop gliniany dzbanek i od razu zobaczyłam go w słoneczniki. A następnego dnia przylecieli do nas Mirkowie i przywieźli mi przepiękną, słonecznikową serwetkę Stamperii. Motyw przykleiłam w chwilę, pobawiłam się tylko trochę w cieniowanie tła, czego nie widać na zdjęciu, bo światło parszywe:
No to proszę mi uwierzyć, że na żywo jest znacznie ładniejszy...
A tu jeszcze talerz, który w zeszłym miesiącu wysłałam Roksariusowi na urodziny:
Taki komplet z moją torbą i skrzyneczką dla autora mapki:
Hah, wspomnienia...
Wspomnienia? Czyżby na Margo zabrakło pewnego rudzielca?
OdpowiedzUsuńTwoje słoneczniki w każdej odsłonie po prostu kocham i po łodyżkach całuję z zachwytu.
Jestem tam jeszcze, Siostro, ale już tylko żeby porozmawiać czasem...
OdpowiedzUsuńAaaa, a za pochwałę słoneczników serdecznie dzię-ku-ję!
OdpowiedzUsuń:-)))