Kurde, co za głupi klimat w tym kraju.
Cała wiosna była parszywie zimna i deszczowa, do końca czerwca spałam pod kołdrą, polarowym kocem i w ciepłej polarowej piżamce w serduszka, fuj. Potem, na początku lipca, poleciałam do Polski i przeżyłam szok temperaturowy, który z trudem znosiłam, ciesząc się w duchu, że wrócę do UK i sobie odpocznę.
No to se odpoczęłam:
Odkąd jestem z powrotem w UK - czyli od 10 lipca - nie przespałam porządnie ani jednej nocki. Upał nie daje spać ani oddychać. Nie daję rady chodzić na spacery do miasta (odkąd przyjechałam, odważyłam się na to może ze trzy razy) i kryję się w domu za zaciągniętymi zasłonami. Budzę się po kilkanaście razy zlana potem. Wypijam wiadra wody mineralnej i - wstydzę się, ale się przyznam - znowu czasem piję piwo. Wyglądam jak zombiak i boję się, że mi to zostanie.
Ale najgorsza w tym jest susza. Kraj, który był zalewany potokami wody, obecnie łuszczy się i kruszy. Zieleń wyszarzała i pokryła się pyłem. Moja niegdyś (na początku lipca, dwadzieścia dni temu!) piękna, bujna i zielona trawa w ogrodzie wygląda jakby lada moment miała zostać zagarnięta przez pustynię. A poza tym na środku tej katastrofy ekologicznej objawił się znak w kształcie krzyża i nie wiemy, co o tym sądzić...
Czymś w rodzaju oazy zieleni są moje grządki, bo je podlewam... Ale plony marne są.
'Łąka' pod płotem wygląda jak siedem nieszczęść:
A róże kwitną przepięknie, ale bardzo krótko. Poza tym miały atak gąsienic i trochę wyłysiały:
W podsumowaniu: nie jestem ciepłolubnym zwierzem. Chciałabym, żeby zrobiło się fajne 19 - 23*C...
No u nas już po upałach :-) Lato trwało 10 dni i koniec balu panno Lalu :-)))
OdpowiedzUsuńA ten krzyż na trawie to chyba takie epitafium dla tego co z trawnika zostało :-)))))
W kraju multi kulti epitafium w kształcie krzyża? Eeee... Prócz tego pojawić się powinien półksiężyc z gwiazdą, czerwona swastyka i jeszcze sierp i młot jako symbol dla nastoletnich, wielodzietnych matek niepracujących ;)
UsuńU nas upał nieco zelżał, ale nadal siedzę w szczelnie zaciemnionym pokoju i pilnuję, żeby mi się jakie wredne słońce nie wlewało przez szpary między zasłonami...
A u nas leje! I wieje....
OdpowiedzUsuń