Porobiłam trochę zdjęć, ale jakieś takie są mało porywające. Czy to ze względu na światło, czy na ciasnotę i niemożność złapania właściwego kąta... Może nie od rzeczy są tu moje umiejętności i bajzel, który jakoś wyraźniej widać na zdjęciach niż na żywo. Cóż, mój bajzel, nic nikomu do tego, można nie patrzeć.
Zacznijmy od pracownio-sypialni. Ma około 14m2 i tymczasowo brakuje w niej szafy, znaczy dużej szafy. Na razie nasze ciuchy tkwią w pudłach na podłodze, a różne manele obrastają tymczasową szafę i regał. Dodatkowe meble nabędziemy, jak odetchniemy nieco finansowo po tej przeprowadzce...
Tutaj komórka pod schodami zaadaptowana na czytelnię, czy jak kto woli - kibelek. Powierzchnia 1.2m2:
Dalszą część tego pomieszczenia stanowi schowek na licznik gazu i prądu, nawrzucaliśmy tam również buty. Liczniki - ciekawostka - na karty pre-paid. Czyli mogę się spodziewać, że kiedyś zapomnimy naładować licznik prądu i zostanę pod prysznicem z namydlonym łbem...
W przedpokoju również brakuje mebli, piętrzą się za to pudła i zwisa to, co wisieć powinno w szafie. Jak ktoś nie widział bałaganu, to proszę bardzo:
Łazienka. Kuba stwierdził, że nie wchodzi się do niej, tylko się ją na siebie ubiera (2.2m2). Ale jest co trzeba - umywalka, prysznic oraz miejsce na szafeczki i kosz na bieliznę. Wanna jest nam zbędna, w Warrington zanurzona po uszy kąpałam się raz, w Southampton - wcale. W Bielsku mieliśmy kabinę prysznicową i wystarczała w zupełności. Zanurzać się mogę na basenie.
Na tym zdjęciu widać jeden z włączników prądu do ogrzewacza wody w kabinie. Za ten sznurek pociągaliśmy bez skutku...
...bo, aby włączyć wodę, należało jeszcze pstryknąć włącznik za drzwiami. Cóż za dbałość o estetykę, a przede wszystkim o BHP:
Jak widać, do łazienki wchodzi się z kuchni. Tutaj też brakuje tego i owego, zamierzamy dołożyć półki i drugą lodówkę, bo mała jest za mała ;-)
Na baterii pstryczków i kontaktów gniazdko uwił ptaszek od Kaliny:
Teraz zapraszam na salony:
Konserwa, czyli weranda, czyli po tutejszemu conservatory, zżera po drodze sporo światła, ale salon jest ciepły i przytulny. Ciasno tu dosyć po rozstawieniu wszystkich mebli, ale dajemy radę. Jakby kto pytał, gdzie mamy książki: część w komodzie, część w pracownio-sypialni, część w komputerze, a pozostałe w Bielsku u teściów na strychu. Kominek się okazał być gazowy, nie elektryczny, jeszcze go nie wypróbowaliśmy. Wygląda dość odstręczająco, ale podobno potrafi w moment nagrzać całe pomieszczenie.
No właśnie, konserwa... Na razie i tutaj brakuje nam mebli, tymczasem stoją przypadkowe elementy oraz tutejszy stół, przy którym jemy i na którym zrobiłam sobie pracownię. Bałagan jest albo go nie ma, zależy. Teraz jest:
Teraz okolice chałupki, czyli zaniedbany ogród z przyległościami. Tutaj podżerane przez ślimaki margerytki i chryzantemy:
Szopa na rowery i weranda z bliższa i z dalsza:
Skopana w ćwierci grządka, na której może wyhoduję ogórki (nasiona idą pocztą od Mamy Roksariusa!):
Widok na śliwkę-robaczywkę i wzdłuż ogrodu. Te betonowe słupy pośrodku placu to tylko Anglik mógł wymyślić i postawić. Nie możemy ich usunąć, są wyszczególnione w inwentarzu.
Pomidory, papirus i reszta moich roślin, tymczasem rosną na zewnątrz i korzystają z lata:
Ścieżka koło domu i samozatrzaskowe drzwi wejściowe. Rury kanalizacyjne na zewnątrz to tutejszy standard, proszę się nie emocjonować. Zresztą Brytyjczycy estetykę pojmują jakoś odmiennie niż my :-)
I na koniec - widok od frontu:
Podobało się? Bo mi tak, dobrze nam się tutaj mieszka :-)
Ladne :) Sie mnie podoba.
OdpowiedzUsuńSuper sprawa z konserwa, zielonosc do domu wchodzi. Na slimaki (poza ogolnodostepnymi, ale za to nie dzialajacymi, kulkami) znam dwa sposoby.
1 - zrobic dziure w ziemi, wstawic w nia pojemnik np po jogurcie albo przecieta puszka, wypelnic piwem - leca jak pszczoly do miodu i umieraja szczesliwe.
2 - rozsypac kawe - znaczy to co po zaparzeniu zostaje. Najwyrazniej kluje je w dupki.
A - jeszcze
3 - mi sie przypomnialo, tylko nie wyglada - porozrzucac po ogrodzie, zwlaszcza wokol rabatek ktore chcemy uchronic - pogniecione skorupki jajek - dzialaja jak kawa, ale bardziej sie w oczy rzucaja.
A bez wanny bym nie mogla chyba. Pierwszy rok tu tez taka mikroskopijna lazieneczke mialam i nie dalam rady.
A propos komentow - to nie tyle o moc i jakosc netu chodzi co o wyswietlanie. "Drop lista" z ktorej musze wybrac tozsamosc (ciekawe swoja droga po co, jak mam tylko jedna) sie ni huhu nie pokazuje i nawet jako anonim nie daje rady.
No właśnie ta 'drop lista' nie pokazuje się przy słabym necie, przetestowałam to w paru miejscach. To jest chyba jakieś googlowe zabezpieczenie przed włamem, tak sobie wymyślili, z poczty też jest problem korzystać.
OdpowiedzUsuńA na ślimaki mam takie niebieskie granulki, po których a. zbieram skorupy, lub b. oglądam rozpuszczone, rzadkie gluty pozostałe po ślimakach bez skorup. Bue... Fusiastej kawy nie pijam ani z ekspresu, więc na fusy nie mam co liczyć. Piwa gadzinom nie dam, po moim trupie!
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuń