niedziela, 23 czerwca 2013

Z dedykacją...

...dla Comara i Mirka:

Pamiętacie? Przed imprezą na Alpejskiej - gotowaliśmy bigos i pod tym pretekstem piliśmy wino, duuużo wina :) A potem wino się skończyło i poszliśmy napruci po kolejne, wróciliśmy i tańczyliśmy przy tej piosence. A potem przyszedł Kuba i miał za złe trochę. A imprezy nie pamiętam :D

Dzisiaj waga pokazała, że bez najmniejszych wątpliwości ważę 10 kg mniej niż na początku diety. Czyli dokładnie sześćdziesiąt dni temu :D

poniedziałek, 17 czerwca 2013

COŚ

Wracałam od autobusu objuczona torbami i na jednym z mijanych podwórek COŚ mi zamajaczyło w kąciku oka. Myślałam, że to taki średni pies, zerknęłam i poszłam dalej, lecz nagłe skojarzenie - i coś mnie zastopowało. To nie było podobne do psa. Nieco przypominało sarnę. Porządnie spasioną sarnę na krótkich nóżkach :/ Trochę jak TO, ale chyba bez pasków:
 
(Zdjęcie wzięte z RedOrbit.)
Wyraz paszczy też miało taki nieprzychylny. Popatrzyło się na mnie, skuliło i schowało pod samochodem...

niedziela, 9 czerwca 2013

Sernik dietetyczny

Upiekłam, bo mnie wzięło - z grubsza spełnia założenia diety Dukana. Wygląda na to, że da się zjeść, więc zapiszę sobie przepis. To mój wynalazek, nikogo nie namawiam ;)
  • Jakieś 400 g półtłustego sera (chudego nie miałam akurat),
  • 5 jajek,
  • 6 (może trochę więcej) łyżek syropu z agawy - naturalny słodzik,
  •  pół szklanki 'mleka' z migdałów ALPRO,
  • ekstrakt z wanilii,
  • 2 łyżeczki mąki kukurydzianej.
Rozdzieliłam żółtko/białko, żółtka wrzuciłam do malaksera, dodałam syrop, mleko, ser i malaksowałam ile wlezie. Potem wanilia i mąka i dalej malaksowałam, w międzyczasie rozgrzał się piekarnik (za mocno), ubiłam pianę z białek. Zmieszałam delikatnie, wlałam do naczynia żaroodpornego przetartego ręcznikiem papierowym z kroplą oliwy i oprószonego mąką kukurydzianą. Piekłam jakieś 40 minut. O:



Wyszedł mało słodki, bardzo wilgotny i w sumie taki trochę jak suflet serowy - brakuje masła, oooj, brakuje. Jadalny.

A dieta mi służy, zdecydowanie. Nie mam zdjęcia całej sylwetki, ale może sobie zrobię, jak zafarbuję włosy ;) Na razie zdjęcie  z połowy października, a potem jeszcze przytyłam z 5 kg:
I z wczoraj. Wiało:
Po pysku widać różnicę. I po włosach, bo mi się poprawiły.

Błąd w matrixie

Zdałam sobie wczoraj sprawę, że od miesiąca coś nie tak jest z pogodą. Zupełnie na opak. Od czterech tygodni mamy słoneczne, wyjazdowe łykendy!

New Forest, cztery łykendy wstecz:


Cheddar Gorge i Wells, trzy łykendy temu:




Zeszłotygodniowy Worbarrow Tout:





I Seven Sisters, na świeżo - z wczoraj:




 (Fota z ręki)


Gdyby ktoś się zachwycał och i ach, jakie piękne u nas lato, to informuję, że temperatury odczuwalne to ok. 12*C (wczoraj) do ewenetualnie upalnych 18*C (Cheddar Gorge). No, ale ważne, że słońce jest :)

środa, 5 czerwca 2013

Żeby nie było, że zupełnie zamilkłam

No, nic się nie dzieje po prostu. Headhunterzy nie dzwonią, więc siedzę letko zdołowana i próbuję nie posunąć się w tym dalej. Czy też może głębiej. Nie mam weny. Trzymam dietę, która coś się obraziła i od dwóch tygodni waga ani drgnie w dół. W górę też nie. No, mam jakieś 7.5 kg mniej - tak czy siak, warte wyrzeczeń. Więc walczę dalej z sobą, ale piwo czasem popijam. Raz na tydzień, ale może powinnam całkiem przestać?

Uszyłam sobie torebkę ze starego płaszcza. Nie wiedziałam, jaki jej dać motyw dekoracyjny, więc zrobiłam dwie klapki na wymianę:






Poza tym mieszczę się w stare ciuchy i stare biustonosze, więc mam się w co ubrać wreszcie :) Ale pisać mi się nie chce, cóż...